Zaloguj się podając adres e-mail, aby zapisywać inwestycje. Dzięki temu zawsze będziesz mógł do nich wrócić.
Jeśli pierwszy raz korzystasz z mieszkaniowi.pl, poprowadzimy Cię krok po kroku przez rejestrację.
28.07.2017
Kto nie popełnił żadnych błędów urządzając swoje pierwsze mieszkanie, niech pierwszy rzuci kamieniem! Ze świecą można szukać osób, które uniknęły jakichkolwiek pomyłek. Te zapewne są nieuniknione, ale najważniejsze jest to, by zminimalizować ich ilość
Najlepszą do tego drogą jest… uczenie się na błędach innych. Zapytałam trzy znajome osoby, jakie pomyłki im się zdarzyły. Koniecznie przeczytajcie, bo to najlepsza lekcja. Będzie ciekawie i… wesoło. Miłej lektury 🙂
Ania – do pierwszego własnego mieszkania wprowadziła się 5 lat temu
Brak budżetu zaczątkiem wielu pomyłek
Miałam dosyć jasną wizję tego, jak powinno wyglądać moje wymarzone mieszkanie. Bardzo podobał mi się styl skandynawski z elementami vintage. Oczywiście, jak to zazwyczaj bywa przy pierwszym mieszkaniu, budżet miałam dość ograniczony, więc chciałam oszczędzić na czym się tylko dało. No i niestety to potem „zaowocowało” wieloma błędami, z których korygowaniem zmagam się do dziś. Po pierwsze nie zamówiłam projektu. Mało tego – w ogóle nie skonsultowałam żadnego z etapów z projektantem wnętrz. Stwierdziłam, że oczywiście świetnie sobie z tym poradzę sama. Efekt był taki, że zaczęłam się gubić już na początku i ostatecznie stwierdziłam, że nie zmieszczę w kuchnio-salonie stołu jadalnianego, o którym zawsze marzyłam. Dzisiaj już go mam, ale dopiero gdy dokonaliśmy zmian z profesjonalistą. Oszczędzałam też na jakości. Zamówiłam w salonie tanią kuchnię i kanapę do salonu. Efekt był taki, że wszystkie meble wymieniałam po dwóch latach (a kanapa wymagała wymiany już po czterech miesiącach). Dzisiaj wiem, że chciałam za dużo w za krótkim czasie. Skoro budżet był ograniczony, trzeba było poczekać. Można przecież przetrwać nawet parę miesięcy bez niektórych mebli i sprzętów. Początkującym radzę: bądźcie cierpliwi. To się opłaci.
Piotrek – do pierwszego własnego mieszkania wprowadził się 7 lat temu
Ciemne ściany to niekoniecznie dobry pomysł…
Byliśmy z żoną młodzi i gniewni. Naszym ulubionem kolorem był czarny i… w tym kierunku postanowiliśmy pójść urządzając wnętrza naszego nowego lokum. Oczywiście nie byliśmy na tyle naiwni, żeby być przekonanym co do tego, że czarne ściany będą codziennie poprawiać nam humor, ale mieliśmy dość wszechobecnej w domach bieli. Ściany w salonie i sypialni zyskały ciemny kolor. W pierwszej chwili byliśmy zachwyceni efektem. Szybko jednak przekonaliśmy się, że to nie jest to, o co nam chodziło. Wnętrza nie wydawały się przestronne, a z czasem zaczęły przytłaczać. Dzisiaj ściany są już klasycznie białe i chyba właśnie ten kolor poleciłbym z czystym sumieniem. Nie przewidzieliśmy też, że mamy sporo rzeczy (sprzęt sportowy), których po przeprowadzce nie mieliśmy gdzie upchać. Co ciekawe projekty tworzył profesjonalny aranżator. Oczywiście kolor ścian nam odradzał, ale nie zapytał o ilość rzeczy, a my sami mu o tym nie powiedzieliśmy. Efekt był taki, że rower zawisł na ścianie (wcale nie komponowało się to dobrze), a narty stały w rogu pokoju kurząc się i denerwując nas swoim widokiem. Warto mieć na uwadze ilość swoich przedmiotów. Każdy powinien mieć swoje miejsce.
Kornelia – do pierwszego własnego mieszkania wprowadziła się 2 lata temu
Minimalizm tak, ale wszystko ma swoje granice
Z mężem przez długi czas wynajmowaliśmy mieszkania. Często się przeprowadzaliśmy i za każdym razem wybuchaliśmy złością, że kolejny raz zgromadziliśmy ogromną ilość rzeczy. Stwierdziliśmy, że we własnym gniazdku będziemy ograniczać się do niezbędnego minimum. Tym bardziej stwierdziłam, że profesjonalny projekt nie jest nam potrzebny. Efekt był taki, że mieszkanie… wydawało się bardzo puste. I to nie tylko przez małą liczbę mebli, ale brak dodatków, które uznaliśmy za łapaczy kurzu. Dzisiaj wiem, że dodatki to nie „widzimisię”, ale konieczność! Obrazki, poduszki, designerskie lampy, ładne zasłony – to wszystko buduje klimat naszego mieszkania, a co za tym idzie – wpływa pozytywnie na nasz nastrój. Myślę jednak, że zatrudnienie aranżatora wnętrz zapobiegłoby popełnieniu tej gafy. Nadal kochamy minimalizm i staramy się nie otaczać zbyt dużą liczbą przedmiotów. Wiemy jednak, że wszystko ma swoje granice – wnętrza muszą być przede wszystkim przytulne, a podstawą przytulności są właśnie dodatki.
Rozmawiała Irena Zajdel, Valent.pl
Komentarze (0) Komentujesz jako - [zmień]
Brak komentarzy. Twój może być pierwszy.
Zobacz wcześniejsze komentarze
Wróć